Chcę Wam opowiedzieć o pozycjach w czasie porodu i ich powiązaniu z naszą anatomią
Żeby wiedzieć o czym mowa trzeba poznać trochę budowę mięśni dna miednicy, bo to one stanowią ostatnią przeszkodę w wydostaniu się dziecka na zewnątrz. Chodzi mi głównie o wewnętrzną warstwę tych mięśni- przebiega ona w bardzo charakterystyczny sposób: każe pasmo mięśni idzie od przodu, potem okrąża końcówkę jelita (przy odbycie) i powraca do przodu. To taka pętla, która pociąga odbyt do przodu gdy stoimy. Cała ta warstwa to taka miseczka, która trzyma narządy:
Mięśnie te są luźne w pozycji kucznej
To dlatego powstaje tyle zmyślnych stołeczków ułatwiających nam załatwianie potrzeb w toalecie. Nasze toalety są na takiej wysokości, że wspomniane pasma mięśni są ciągle napięte, i żeby oddać stolec musimy przeć. W pozycji z ugiętymi wyżej nogami udaje się to praktycznie bez parcia.
Poród to wydalanie
Może nie wydalamy tutaj niechcianych resztek, ale wygląda praktycznie tak samo. To właśnie dlatego w czasie parcia w pozycji leżenia tyłem położne przytrzymują nogi rodzącej mocno ugięte. Taka pozycja pomaga rozluźnić wspomniane wcześniej mięśnie. Niestety nie jest to najlepsza pozycja do wydalania.
Wyobraź sobie jakiekolwiek zwierzę, które zostaje zmuszone do rodzenia w leżeniu na grzbiecie
Nie jest to możliwe. Nasza anatomia jest taka sama, nasza natura również. Przez tysiące lat kobiety rodziły w pozycjach wygodnych dla siebie. Zazwyczaj w klęku podpartym lub w kuckach, czasami w leżeniu na boku, ale nigdy na plecach. Zawsze porody odbywały się w towarzystwie innych kobiet, które otaczały rodzącą opieką i wsparciem.
Około roku 1886 przeprowadzono pierwsze porody szpitalne, dla wygody personelu (wtedy tylko męskiego) kobiety położono na plecach. Umożliwiało to również użycie sprzętu, takiego jak kleszcze czy później próżnociąg.
Przyznaję, że dzięki tej nauce doszliśmy do czasów, gdzie umieralność noworodków jest niska jak nigdy wcześniej w historii i bardzo mnie to cieszy. Sukces ten ma jednak drugą, mroczną stronę: stronę matek, które doznają urazów w czasie takich porodów. Mam na myśli zarówno urazy fizyczne jaki i psychiczne. Każda matka jednak chce, żeby jej dziecko było bezpieczne, a takie poczucie daje im poród w szpitalu z wykwalifikowaną opieką.
Wchodzimy w czasy, kiedy kobiety uzyskały prawa i potrafią o nie walczyć. W naszym pokoleniu mamy szczęście żyć z mężczyznami, którzy te prawa uznają i stają po naszej stronie. Jest ich coraz więcej. Wychowujemy kolejne pokolenie, gdzie różnice w naszych prawach mogą zostać zatarte. Czas więc zawalczyć o nasze prawo do bycia w pełni kobietą również w czasie tak ważnego wydarzenia jakim jest poród. To dlatego powstają szkoły rodzenia i treningi przygotowujące do porodów. W końcu mamy dostęp do informacji.
Nie piszę tu o postawie roszczeniowej na porodówce: „jestem kobietą i żądam tego czy tamtego”. Chodzi mi o prawdziwy dialog i wyrażanie swoich potrzeb, a z drugiej strony na odzew tych, którzy wybrali swój zawód świadomie i powinni wykonywać go najlepiej jak to możliwe bez względu na płace czy warunki, bo porodówkę tworzą ludzie a nie mury.
W tej chwili każda kobieta w Polsce ma prawo do wybrania wygodnej pozycji w czasie trwania całego porodu
Personel medyczny powinien nam towarzyszyć i wspierać nas, ale nie narzucać pozycji i czasu parcia. Pozycje wertykalne chronią nasze krocze przed pęknięciem w naturalny sposób: to rodząca czuje co robi i przybiera najlepszą pozycję dla siebie w tym czasie. W leżeniu tyłem nie ma takiej szansy.
Dodam, że wszystkie moje trzy porody odbyły się tak, jak większość porodów drogami natury w Polsce. Miałam podawaną oksytocynę, moje krocze było nacięte za każdym razem, każdy z tych porodów odbył się w leżeniu tyłem. Dopiero później dotarła do mnie wiedza, którą chcę przekazać dalej. Czy warto? Mam nadzieję!
Pomogę Ci przygotować się do porodu! Zobacz co dla Ciebie przygotowałam: