Czy to jeszcze fizjologia? Czyli trochę o rozwoju i dużo o porodzie…
Wczoraj na zajęciach w szkole rodzenia usłyszałam (z męskich ust) „trele morele, przecież to fizjologia”. I tu zaczęłam się zastanawiać co w tej chwili nazywamy fizjologią. Szczerze pisząc to moje wnioski są troszkę ponure, ale może się mylę? Jeśli się mylę to natychmiast mnie poprawcie – może jest nadzieja!
Zacznijmy od fizjologicznego rozwoju dziecka.
Jesteśmy jedynym gatunkiem, który kładzie swoje młode brzuchem do góry. Takie ułożenie dziecka nie jest naszą fizjologią. Miliony lat ewolucji zmieniły to co naturalne na to, co wygodne dla rodziców. Co za tym idzie? W fizjologicznym rozwoju dziecko w leżeniu na brzuszku zaczyna dźwigać główkę – to normalne, bo chce widzieć coraz więcej. Ogólnie ten mały człowiek jest zaprogramowany na rozwój. Chce oglądać, poznawać, dotykać, zacząć się przemieszczać, potem wchodzić coraz wyżej I natura to całkiem fajnie wymyśliła, bo z leżenie na brzuszku idziemy do dźwigania główki, pełzania i czworakowania, z tego uczymy się siadać i wstawać a potem chodzić.
Do wczoraj nie wiedziałam, że większość rodziców uczy dzieci siedzieć poprzez pociąganie za rączki… A to zupełnie w drugą stronę powinno iść. Jesteśmy w stanie pracować brzuchem do siadu dopiero w piątym roku życia i naturalnie siadamy z klęku podpartego. W przypadku dorosłych to również jest bezpieczniejsze dla kręgosłupa i mięśni brzucha.
A teraz fizjologiczny rozwój chodu:
W obecnych czasach „fizjologią” jest prowadzenie niechodzącego dziecka za rączki lub w różnych wynalazkach – szelki, chodziki itp. I nawet nie zastanawiam się tu nad samą nauką chodu, ale nad konsekwencjami w rozwoju układu nerwowego, który potrzebuje konkretnej stymulacji w odpowiedniej kolejności. O tym pisałam już wiele razy, więc nie będę się tu rozpisywać.
Pomyślałam też o…
Fizjologicznym załatwianiu się, czyli działka uroginekologii. Czy siedzenie na sedesie z nogami pod kątem prostym jest jeszcze fizjologią? Z tego co wiem, to niestety nie jest dobrą pozycją do defekacji – tu potrzebujemy mniejszego kąta w stawach biodrowych, co rozluźni wewnętrzną warstwę mięśni dna miednicy i uwolni odbytnicę z tzw. kąta Parksa. To dlatego na rynku pojawiają się zmyślne stołeczki, dzięki którym przywracamy fizjologiczną pozycję w czasie defekacji.
A co z porodem, czyli czynnością fizjologiczną?
Tu znowu nasz gatunek złamał miliony lat ewolucji i kazał swoim samicom rodzić młode w pozycji leżenia na plecach. Czy możecie wskazać mi choć jedno zwierzę, które jest w stanie rodzić w leżeniu na grzbiecie? Może krowa? Albo pies… Ostatecznie w leżeniu na boku – to widujemy często, ale leżenie tyłem jest niewyobrażalne. Słyszałam, że pomysły z rodzeniem w pozycjach wertykalnych są nowe, że to jakaś nowa moda. A wiecie w którym roku kobieta zostałam położona na plecach do porodu? Około 1886. Całe wieki wcześniej kobiety rodziły w klęku, w pozycji kucznej itp. A wiecie w jakim celu położono je na plecach? Podobno dla wygody personelu – żeby ten mógł obserwować krocze i chronić je przed pęknięciem. Tylko, że w pozycjach wertykalnych pęknięcia są rzadkością.
I tu powstają pytania…
Od czego zależy bezpieczeństwo mamy i dziecka w czasie porodu? Na ile rzeczy wpływ ma personel a na ile sama rodząca? Kto dotlenia w tym czasie dziecko? Czyje ciało pracuje nad skurczami i rozwarciem? To są rzeczy, które można wyćwiczyć i poprowadzić w sposób fizjologiczny, ale trzeba poświęcić na to trochę czasu. Dlaczego kobiety więcej czasu spędzają nad przygotowaniem pokoju, wyborem wózka i fotelika czy ubranek niż żeby realnie przygotować się do porodu?
Odpowiedzią jest edukacja!
Bo kobiety w większości o tym nie wiedzą. Ja sama nie miałam o tym pojęcia gdy rodziłam moje dzieci. A teraz wiem, i nawet trochę mi szkoda, że nie planuję już potomstwa, bo mam świadomość jak piękny może poród, że to może być wspaniałe przeżycie a nie trauma.
Tu jeszcze powstaje pytanie o fizjologiczne podawanie oksytocyny, o fizjologiczny brak ruchu i zakaz picia gdy rodząca tego potrzebuje, o fizjologiczne naleganie na cc, które niestety zdarza się bardzo często. Ostatnio moja pacjentka, którą szykowałam do porodu zadzwoniła do mnie z porodówki i powiedziała, że personel kazał jej leżeć, bo podają antybiotyk i tak się lepiej wchłania. I tu może urwę moje rozważania na temat fizjologii w czasie porodu
Tak. Może i trele-morele, czynność fizjologiczna. Ale ile rzeczy robimy fizjologicznie? I czy w ogóle zdajemy sobie z tego sprawę? Mogłabym podać jeszcze dziesiątki przykładów tego, jak w życiu codziennym działamy „fizjologicznie”. Choćby siadając, siedząc, wstając, a nawet oddychając. Prawda jest taka, że większości z tych rzeczy nie potrafimy robić fizjologicznie A może lepiej poświęcić trochę czasu i nauczyć się jak to się robi fizjologicznie, żeby potem było łatwiej?