Dostałam lekcję
Kilka lat temu wybrałam się z synem do poradni psychologiczno-pedagogicznej, żeby uzyskać jakiś świstek potrzebny do szkoły. Jesteśmy częstymi bywalcami różnych poradni, bo ze względu na Zespół Aspergera szkoły potrzebują wytycznych do pracy.
Tego dnia było badanie z panią pedagog, czyli były oceniane umiejętności pisania, czytania i różne szkolne. Ja siedziałam na korytarzu, w pewnym momencie pani pedagog wyszła. Przy otwartych drzwiach powiedziała do mnie, znacząco ściszając swój głos: „Jestem bardzo zaniepokojona pani synem! On nie wie kto napisał „W pustyni i w puszczy”! A do tego nonszalancko powiedział, że bardziej niż autor interesowała go treść lektury”.
W mojej głowie pojawiła się myśl:
„to chyba dobrze, że zna treść lektury, a nazwisko można zapomnieć, zwłaszcza jak się ma Aspergera i nie zwraca się na takie rzeczy uwagi”. Ale wiecie co zrobiłam? Pochyliłam pokornie głowę i przeprosiłam! Wbrew temu co myślałam nie stanęłam po stronie syna, tylko z automatu przeprosiłam za coś, co uważałam za niepotrzebną uwagę.
Tak zostałam wychowana ja i chyba większość mojego pokolenia
Mamy się nie wychylać, zgadzać z narzuconymi z góry autorytetami i nie wybierać swoich własnych. W skrócie mamy być podobni. Bo jak nie będziesz grzeczny, to spotka Cię kara. My staliśmy w kącie. Pamiętam jak inne dzieci były namawiane, żeby śmiać się z tych, którzy zostali tam postawieni. Nikt nie chciał tam trafić, mało kto chciał, żeby trafił tam dobry kumpel, bo trzeba było się z niego śmiać. To było upokarzające.
Miałam pecha uczyć się w tej samej szkole, gdzie uczyła moja mama. Trafiłam tam w drugiej klasie. Moja wychowawczyni postanowiła, że jak coś przeskrobię, to będę musiała iść do mamy i przerwać jej lekcję, żeby powiedzieć co zrobiłam. Na wszelki wypadek wysyłała ze mną inną uczennicę. Wiecie o czym wtedy marzyłam? Żeby moją panią przejechał samochód! Ogólnie chciałam, żeby zniknęła i żeby już nikt nie musiał stać w kącie. Chciałam tylko nie musieć wchodzić do klasy mojej mamy i mówić przy starszej klasie co się wydarzyło.
To była tylko szkoła i tylko nie odrobione lekcje
To było coś, co można wytrenować i zmienić. Ale to było też coś, co zmieniało mnie w kogoś innego. Bo długo zajęła mi nauka mówienia wprost o tym, co myślę, nawet jeśli mój rozmówca ma inne zdanie. A przecież wolno mi myśleć inaczej niż ty. I dzisiaj długo się zastanawiałam co bym zrobiła, żeby pokazać światu, że mogę być sobą.
Przechodziłam okres buntu gdzie goliłam włosy w różne wzory, ale nie wiem czy odważyłabym się pokazać, gdybym była homoseksualna
Zwłaszcza teraz, gdzie tak głośno mówi się, że to nie są ludzie, że to ideologia. Niech sobie żyją, ale się nie pokazują z tym co robią. Co robią? Coś złego? Krzywdzą innych? Znam wiele osób homoseksualnych, kilka moich pacjentek żyje w związkach z innymi kobietami. Nikogo nie krzywdzą, kochają się.
Więc po co wieszać flagę na pomniku przedstawiającym tego, który mówił o miłości i równości?
Może on pomoże? Jak bym się czuła, gdybym wiedziała, że jeśli ktoś się dowie, jaka jestem, to będzie mnie wyśmiewał, nienawidził, wytykał, a może spotkam się z agresją słowną lub cielesną? Nie wiem. Nie wiem jak zaczęłabym walczyć o siebie i prawo do bycia sobą.
A ty wiesz?
Co byś zrobił, gdyby to dotyczyło Ciebie? Gdyby tak ktoś wymyślił, że nie można mieś stopy powyżej rozmiaru 42. Albo gdyby jakaś kultura stwierdziła, że trzeba pozakrywać wszystkich, którzy mają blond włosy, bo to obraża ich uczucia religijne? Co byś zrobił? Walczyłbyś czy poddał się i schował? Jak długo byś wytrzymał.
W zeszłym roku byłam na Gran Canarii, pary homoseksualne chodziły tam za ręce a nikt się na nich nie gapił (z wyjątkiem mnie), choć plaże były pełne Polaków. Dziwne to było, ale takie piękne.